środa, 29 sierpnia 2012

Papryka pieczona w zalewie octowej.


Zalewa :
  • 1/2 szklanki octu 10 %
  • 1 i 1/2 L wody
  • 1 łyżka soli
  • troszkę cukru do smaku
  • czosnek
  • kilka ziaren ziela angielskiego
  • parę listków laurowych

Wszystkie składniki zalewy zagotowujemy.  Proporcje zalewy mogą być oczywiście inne, zależy to od naszego smaku. Niektórzy dodają więcej cukru, nawet 8  łyżek, ale ja wolę bardziej kwaśne.

Poza tym potrzebujemy: 
  • paprykę czerwoną, powinna być taka mięsista, gruba
  • olej ( najlepiej oliwa z oliwek )
Paprykę myjemy, wycieramy do sucha, przekrawamy na pół, wyjmujemy nasiona. Kładziemy  na blasze skórką do góry.  Pieczemy w piekarniku przez 15 w temp. 180°C. Pozostawiamy w piekarniku do wystygnięcia – skóra będzie lepiej się ściągać. Potem ściągamy skórkę i możemy paprykę podzielić jeszcze na pół, lepiej się wkłada do słoików.

Do wcześniej wyparzonych słoików wkładamy dość ściśle paprykę .Zalewamy letnią zalewą. Na wierzch dajemy po 2-3 łyżki oleju. Pasteryzujemy 5 minut.

Albo ( jeśli nasza papryczka nie jest przeznaczona na zapasy zimowe, tylko do szybkiej konsumpcji  )

Do wcześniej wyparzonych słoików wkładamy dość ściśle paprykę. Zalewamy bardzo gorącą zalewą. Na wierzch dodajemy 2-3 łyżki oleju. Zakręcamy i stawiamy do góry dnem.

Taka papryczka jest dobra tak za 1-2 tygodnie, musi przejść smakiem zalewy.


poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Kluski śląskie

Kluski białe, nazywane w całej Polsce, poza Śląskiem, kluskami śląskimi - to nieodzowny składnik śląskiego niedzielnego obiadu.
Do ich wykonania potrzeba:
1 kg ziemniaków,
mąka ziemniaczana,
1 jajko,
sól do smaku ( około 1 łyżeczki )
Ziemniaki ugotować, ostudzić i przecisnąć przez praskę, najlepiej wyciskać od razu do miski. Ziemniaki  ( te przeciśnięte :) ) wyklepać, wyrównać powierzchnię i podzielić na 4 równe części. Jedną część wyjąć i to miejsce wypełnić mąką ziemniaczaną. Zagnieść ciasto razem z wyjętymi ziemniakami i jajkiem. Uformować okrągłe kluski. Wrzucać na wrzącą wodę. Woda oczywiście osolona. Po wypłynięciu klusek, gotować jeszcze chwilę na słabym ogniu.
I gotowe.
Do tych kluseczek podajemy dobry sos, roladę i modrą kapustę, ale o tym w następnym poście :)

niedziela, 26 sierpnia 2012

Nie samym gotowaniem człowiek żyje

Cudze chwalicie, swego nie znacie... ta mądra maksyma przypomniała mi się, gdy w czasie dyskusji o kryminałach wszyscy uczestnicy zaczęli chwalić skandynawską literaturę. Ja też ją lubię, nawet bardzo, ale gdy się okazało, że nikt nie zna twórczości Marka Krajewskiego, no to dla mnie jest nie do przyjęcia. 
Krajewski to bardzo dobra literatura w ogóle, z bezbłędnie zarysowaną intrygą kryminalną, zwykle bardzo mroczną, a do tego język, świetnie oddający epokę i gwarę odpowiednich regionów. Książka kucharska jego autorstwa to dopiero by się czytało !
Krajewski nie jest odosobnionym przypadkiem, równie dobre kryminały tworzą Konrad T.Lewandowski, Rafał Dębski czy Wiktor Kubica z Gronia.
Po małym deserze, zabieramy się więc do nadrabiania zaległości w czytaniu polskich kryminałów.

Tak dla pro forma, parę tytułów kryminałów. Poznajecie jaki autor?
- " Krzyże na Rozstajach "
- " Śmierć w Breslau "
- " Śląskie Dziękczynienie "
- " Erynie "
- " Zimna Fuzja "


sobota, 25 sierpnia 2012

Morskie badziewie

Zostajemy dalej przy temacie prostych, szybkich i smacznych potraw. Prezentowana potrawa w żargonie rodzinnym znana jest pod nazwą "Morskie badziewie".

Najważniejszy składnik to 250 g opakowanie mieszanki owoców morza. 
I teraz po kolei:
- rozgrzewamy olej,
- wrzucamy na ten olej drobno pokrojoną 1 cebulę i 1-2 ząbki czosnku,
- dodajemy sól i pieprz,
- następnie kolej na naszą mieszankę, oczywiście uprzednio dobrze wypłukaną,
- parę minut wystarczy na smażenie,
- dodajemy białe wino albo trochę octu, ja do tej potrawy używam octu ryżowego, jeszcze ździebełko 
  jakiś ostrych przypraw np. Sambal albo chili w proszku,
- na koniec puszka krojonych pomidorów,
Kilka minut musimy poddusić i prawie gotowe. 
Prawie bo:
- można jeszcze dodać makaron ryżowy,
- albo trochę bułki tartej,
- albo inny błyskawiczny makaron.
Oczywiście jeśli zdecydujemy się na opcję z węglowodanami, to nie zapomnijmy jeszcze trochę poddusić i ten makaron, ale nie za długo.W końcu makaron al dente jest zdrowszy.

piątek, 24 sierpnia 2012

Naleśniki z warzywami

W piątek zwykle robię na obiad coś szybkiego, coś w rodzaju ajntopf, no może nie taki jak omy Loski ze "Śląskiego dziękczynienia" Konrada T. Lewandowskiego, ale jednak  jednogarnkowiec-wokowiec. Dzisiaj odeszłam od zwyczaju i były naleśniki z warzywami. 
Danie proste, a mimo to bardzo ...wykwintne.

Najpierw robimy naleśniki, czyli miksujemy 200 g mąki, może być mieszanka pszennej  tortowej, pszennej pełnoziarnistej i trochę orkiszowej, 1 jajko, szklanka mleka, szklanka wody i trochę soli. Konsystencja wyrobionego ciasta powinna przypominać gęstą śmietanę, jeśli ciasto będzie za gęste to należy dodać wody, może być mineralna gazowana. Odstawiamy na 20 min, a w międzyczasie robimy farsz. Tutaj nie obejdzie się bez woka. Wlewamy do woka olej, na gorący tłuszcz wsypujemy opakowanie warzyw na patelnie, niestety w piątek nie mam czasu na obieranie i krojenie świeżych warzyw, chociaż takie są najsmaczniejsze, solimy, dodajemy świeżo zmielonego pieprzu i przypraw. Na końcu dodajemy drobno pokrojoną szynkę. I farsz gotowy.
Teraz smażymy naleśniki. Na usmażone naleśniki nakładamy starty żółty ser na to farsz i całość składamy na ćwiartkę. Naleśniki układamy w naczyniu żaroodpornym, na wierzchu posypujemy resztką żółtego sera, przykrywamy i możemy iść do pracy pewni, że dzieci-młodzież nie umrą z głodu.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Smaki lata

Lato nieodmiennie kojarzy mi się z zapachem ziół i sosny oraz z sorbetami, ale ostatnio przypomniał mi się deser przygotowywany przez moja mamę, właśnie w letnie dni - deser z kwaśnego mleka lub jak kto woli zsiadłego mleka. W dobie mleka w kartonie oraz "sklepowych" jogurtów zapomnieliśmy trochę, że istnieje coś tak pysznego i polskiego jak zsiadłe mleko.
Chyba nie muszę przypominać jak się go robi, a może jednak ? No, w każdym razie mleko nie może być pasteryzowane ani sterylizowane. Takie świeże-żywe mleko wlewamy do słoika lub itp. i czekamy aż skwaśnieje. Wystarczy 1-2 dni . Ostatnio dowiedziałam się, że kilka wiórków żółtego sera dodanego do mleka bardzo przyspiesza ten proces. Ja dodaję łyżkę kwaśnej śmietany. Dobre kwaśne mleko można kroić nożem, dosłownie i w przenośni.
 
A teraz czas na pyszny ożywczy deser z kwaśnego mleka.
Mleko, kwaśne oczywiście, należy zmiksować dodać trochę cukru do smaku. Ile? To zależy czy lubimy bardzo słodkie czy mniej słodkie desery. Po zmieszaniu-zmiksowaniu z cukrem dodajemy żelatynę. Rozlać do pucharków, włożyć do lodówki i czekać aż stężeje. Proste, zdrowe i ożywcze. Oczywiście dodatek owoców wskazany, chociaż jeśli akurat nie ma pod ręką, to nie szkodzi.
 
Prostych i zapomnianych dań na letnie upały, z kwaśnym mlekiem w roli głównej, ciąg dalszy:
- kwaśne mleko z ziemniakami. Ziemniaki, koniecznie z dużą ilością zieleniny typu koperek lub 
  pietruszka,
- naleśniki albo racuchy na kwaśnym mleku.
 

wtorek, 21 sierpnia 2012

Maślane bułeczki drożdżowe

Pieczenie bułeczek drożdżowych czy innych wypieków drożdżowych przypomina mi sporządzanie sprawozdania statystycznego, w którym do wyboru są dwie opcje "TAK" lub "NIE".
Jeśli wybierzemy "NIE" to koniec pracy.
Przy wypiekach drożdżowych bezwzględnie musimy pamiętać, aby wszystkie produkty potrzebne do naszej pracy miały temperaturę pokojową. Wyjmij więc rano drożdże, jaja czy co tam potrzeba, a do pracy zabierz się popołudniu, wtedy masz pewność, że wszytko ma odpowiednia temperaturę.
Pierwszy krok to zrobienie rozczynu z drożdży:
- jeśli NIE wyrosną, to koniec pracy,
- TAK - wyrosły, to zabieramy się do pracy.
Na rozczyn do moich bułeczek biorę połowę dużego opakowania świeżych drożdży lub jedno małe ( taki sześcianik ) i nie pytajcie mnie ile te drożdże powinny ważyć. Pojęcia nie mam jaka jest waga oryginalnego opakowania. Drożdże kruszę, dodaję łyżkę cukru i trochę ciepłego mleka i rozrabiam na jednolita masę. Pojemnik przykrywam ręcznikiem, może być papierowy. Jak zwiększy objętość tak ze 3 razy dodaję pół kilo mąki, 2 jaja, pół kostki roztopionego masła, jedną łyżkę oliwy, szklankę ciepłego mleka i 4 łyżki cukru. Wyrabiam mikserem, aż zacznie odchodzić od ścianek pojemnika. Teraz należy przykryć ręcznikiem, może być papierowy, a jakże, czekamy aż urośnie tak z 4 razy. ....
No już jest dobrze urośnięte. Zakładam więc rękawiczki jednorazowe, "zwilżam" je oliwą i robię kulki, które kładę na blachę ( na blaszce położony jest już papier pergaminowy ), bułeczki smaruję roztrzepanym żółtkiem. Odstawiam je na kilka minut, tak żeby się "ruszyły", czyli troszkę urosły. w międzyczasie grzeję piekarnik do 180 'C....Dobra temperatura jest już OK i fru... blaszka do piekarnika. Ile minut ? Hmm to zależy od wielkości bułeczek, muszą być lekko brązowe.
A teraz parę uwag do składników:
- mąkę daję 50/50 tortowa i kukurydzana,
- cukier rozpuszczam w mleku,
- oliwa nie jest obowiązkowa, ale podobno utrzymuje takie wypieki dłużej w świeżości,
- jajka tylko roztrzepuję, najlepiej dodać tylko żółtka, a białko można użyć do smarowania bułeczek przed wypiekaniem. Ja zwykle dodaję jedno całe jajko i jedno żółtko. Można też zapomnieć dodać tego składnika. Bułeczki też będą dobre. W końcu do bułek, chleba czy innego pieczywa jaj się nie dodaje :)

piątek, 17 sierpnia 2012

Pasztet z kaszą gryczaną


2 udka kurczaka 
250 g wątróbki drobiowej
2 cebule
1 ząbek czosnku
150 g mrożonych borowików ( jak nie ma borowików to używam podgrzybków)
200 g kaszy gryczanej
2 jajka

Grzyby posikane w bardzo grubą kostkę  podsmażamy z 1 cebulą (cebula drobno siekana), do smaku dodamy sól i pieprz.
Smażymy wątróbkę z 1 cebulą i ząbkiem czosnku, na końcu do smaku dodajemy sol i pieprz.
Udka gotujemy.
Kaszę gotujemy.
Ugotowane udka, wątróbkę mielimy na masę w maszynce lub malakserze.
Do tej masy dodajemy ugotowaną kaszę, podsmażone grzyby, jajka, dodajemy do smaku majeranek, sól i pieprz i dokładnie mieszamy. Wykładamy do formy i pieczemy w temp. 170 ponad godzinę.

Przepis , według którego robię pasztet ma "historię", a było ta tak.
Oglądnęłam jak Okrasa robił pasztet według staropolskiego przepisu, ale byłam tak zafascynowana robieniem przez niego garni do owego dania ( przygotowanie garni trwało dłużej niż zrobienie samego pasztetu) po to tylko, żeby polać małą strużkę po obwodzie talerza, że kaczkę zamieniłam na kurczaka, a przede wszystkim nie zauważyłam, że kasza jest dokładnie mielona. No i wyszedł pasztet, niby taki sam, a jednak inny. I co tu dużo mówić według mojej receptury jest lepszy :))) 
Polecam i smacznego.

Bez zdjęć

Ktoś mnie zapytał dlaczego nie dodaję zdjęć do prezentowanych przepisów. Powody są dwa:
1. z braku czasu,
2. najlepsze książki kucharskie, a mam ich sporo, to takie które mają mało zdjęć lub wcale,
3. w potrawach najważniejszy jest smak, a tego i tak zdjęcie nie pokaże.

Teraz kilka moich ulubionych książek kucharskich:
1. " Kuchnia Polska " wyd.1957 r.,
2. " Nowa Kuchnia Śląska " pod red. O.Słomczyńskiej i St.Sochackiej,
3. " ABC Sztuki Kulinarnej " A. i P. Fedak
4. " Potrawy Jarskie"
5. " Cymes czyli Kuchnia Żydowska"
6. " Kuchnia Staropolska ",
7. " Co jedzą i piją nad Renem "
i wiele, wiele innych.

wtorek, 14 sierpnia 2012

Benedyktynka

Swego czasu znalazłam, oczywiście w zasobach internetu, przepis na Benedyktynkę. Poniżej przedstawiam go i polecam. 
W ubiegłym roku, po raz pierwszy, zrobiłam według niego nalewkę, chociaż paru pozycji nie mogłam dostać, to i tak wyszła nadzwyczajna.
W tym roku bazuję na świeżych ziołach. Udało mi się zdobyć sadzonki ziół, wyrosły pięknie i są teraz podstawą tej nalewki. Świeże zioła, które użyłam to mięta, tymianek, majeranek, melisa, lawenda. Reszta składników bez zmian.

Nastaw 1, 800 ml spirytusu 95%, czas maceracji 14 dni:

- 20 g melisy,
- 10 g hyzopu lekarskiego,
- 6 g korzenia dziegiela + 2 g owocu,
- 2 g kolendry,
- 2 g miety pieprzowej,
- 2 g klacza tataraku,
- 2 g tymianku,
- 2 g kardamonu,
- 2 g gozdzikow,
- 2 g majeranku,
- 2 g wanilii,
- 2 g kwiatu muszkatolowca,
- 2 g skorki z cytryny,
- 1 g cynamonu,
- 1 g ketmii pizmowej,
- 1 g galki muszkatalowej,
- 1 g mirry,
- 1 g czarnej herbaty z cejlonu,
- 1 g jalowca,
- 1 g aloesu,
- 1 g arniki gorskiej,
- 1 g piolunu,
- 1 g kurkumy,
- 1 g kory sandalowca czerwonego,
- 1 g skorki z gorzkiej pomarańczy.

Nastaw 2, 100 ml spirytusu 95%, czas maceracji 3 dni:

- 0,30 g szafranu.

Nastaw 3, 100 ml spirytusu 95%, czas maceracji 3 dni:

- 2 g kwiatu lawendy*,



czwartek, 9 sierpnia 2012

Ratafia - nalewka wieloowocowa

Ratafia, szczególnie dla pokolenia z czasów dawnych, kojarzy się ze złej jakości słodką wódką. A tak naprawdę to nazwa nalewki wieloowocowej, którą przygotowuje się, właściwie, przez całe lato. Jestem ogromną zwolenniczką nastawiania własnych nalewek. Trochę trwało zanim moi bliscy przekonali się do ich walorów smakowych, że o leczniczych nie wspomnę, ale teraz nie można wyobrazić sobie spotkań rodzinnych, czy zimowych wieczorów bez małego kieliszka z moich zapasów.
Wracając do onej nalewki przepis jest prosty - na dwie szklanki owoców 1-2 szklanki wódki. Korzystam się z sezonowych owoców, oczywiście wybieram tylko dojrzałe, dorodne, bez śladów uszkodzeń . Zaczynam od truskawek na wiśniach i śliwkach kończę. W tym roku nalew robiłam z truskawek, agrestu, malin, wiśni, czarnych porzeczek, jagód, śliwek, moreli. Dodałam też troche soku z cytryny. Trzeba pomiętać, aby świeże owoce nie zalewać spirytusem, bo białko owoców się zetnie i zrobi się coś na kształt kiślu. Gatunek wódki, jaki dodaję do zalewu ...najtańsza :). Jeśli już wiem, że nie bedę dodawać innych owoców, wówczas dolewam spirytus. Ilość spirytusu zależy od tego jaką chcemy mieć "moc". Po 1-2 tygodniu od tej czynnosci zlewam nalew, do którego dodaję rozpuszczony w wodzie cukier. Ilosć cukru zależy od słodkosci owoców oraz od tego czy nalewka ma być bardziej czy mniej słodka. Nigdy nie dodaje cukru brązowego, bo powoduje zmętnienie. Miód zamiast cukru dodaję raczej do nalewek leczniczych, czyli do miętówki, jarzębinówki, czy też benedyktynki.
Po dodaniu cukru nalewkę rozlewam do ciemnych butelek, wynoszę do piwnicy i teraz pozostaje tylko czekanie. Najlepiej na rok, ale po pół roku też już jest dobra.

Wstęp

Postanowiłam uporządkować swoje przepisy kulinarne i taki blog wydaje się dobrym miejscem. No, w każdym razie pozwoli mi w jednym miejscu je zgromadzić. Chociaż i ten rodzaj zapisków ma swoje wady... trzeba jednak poświecic trochę czasu i notować na bieżąco te wszystkie składniki, czasy gotowania czy inne ilości przypraw. Z drugiej strony zapisując na "papierze" będę mogła powtórzyć to co udało mi się wykombinować w kuchni, bo jakoś zwykle w trakcie przygotowywania potraw odchodzę od oryginalnego przepisu i tworzę coś zupełnie innego.

Zasłyszany dialog z filmu:
- Jeśli oryginalny przepis zmienisz to to nazywa się kreatywność.
- A jak smakuje.
- To nie ma znaczenia.

Mam nadzieję, że nie dotyczy to moich potraw :)